PRZEMYSŁAW PAWLAK zakwalifikował się do drugiego etapu konkursu

W konkursie tłumaczenia polskiego i ukraińskiego УКРСЛОВО zorganizowanym przez Zakład Filologii Ukraińskiej UMCS oraz Koło Naukowe Ukrainistów UMCS im. Prof. M. Łesiowa student I roku studiów magisterskich na Katedrze Ukrainistyki UW – PRZEMYSŁAW  PAWLAK – zakwalifikował się do drugiego etapu za tłumaczenie tekstu „Toreadorzy z Wasiukiwki”.

 

Wsewołod Nestajkoo

Toreadorzy z Wasiukiwki

 Tłumaczenie: Przemysław Pawlak

 

Jakoś latem Jawa powiedział:

– Dawaj zrobimy walki byków.

– Ee? – wymamrotałem, nie jarząc o co chodzi.

– Pamiętasz jak byliśmy w kinie na „Toreadorze”?

– Mhm… No i co w związku z tym?

– I była tam taka scena: arena, na niej rozwścieczony byk, a przed nim pręży się jakiś gościu w kapelusiku, trzymając w ręce coś w rodzaju sztyletu.

– No, nawijaj dalej…

– I nagle – ciach! Byk na ziemi. I zewsząd słychać oklaski.

– Aha. No fajnie… Tylko – wiesz – na tej całej „imprezie” byka trzeba zabić.
Nikt nam nie pozwoli tego zrobić…

– Boże… Zabijać… Ogarnij się – to nie rzeźnia.  To widowisko. Na stadionie.
Jak wielki piłkarski mecz. Nie chodzi o zabijanie – chodzi o to, by z gracją wymachiwać czerwoną płachtą i ze zwinnością gazeli unikać uderzenia rogiem. Przecież oglądałeś ten film. Toreador musi być odważny i sprytny. Liczy się regularny trening i spryt.
Wyobrażasz to sobie? Pierwsza w historii Wasiukiwki walka byków. Toreador Iwan Reń
i toreador Pawło Zawhorodnij! Przyjadą goście z całej Ukrainy. A wszystko to transmitować będzie radio i telewizja. Nawet w Żmerynce będzie o nas głośno.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wszystko to brzmiało jak plan idealny.
To radio, ta telewizja…

Usiedliśmy wygodnie i zaczęliśmy omawiać szczegóły. Najpierw – byk.
Kandydatura kołchozowego buhaja Pieti została z miejsca odrzucona. To takie straszne byczysko, że nawet zootechnik Iwan Swyrydowycz się go boi. Ma oczy jak światła
od traktoru. Grzebie tymi swoimi racicami w ziemi jak koparka. Zostawmy go dla naszych wrogów.

Drugim kandydatem był cap Żora. Jego kandydatura to był mój
pomysł – chciałem się zemścić. Żora bardzo mi podpadł – zjadł mi koszulę,
kiedy kąpałem się w bajorze. Jednak Jawa nie podzielił mojego zdania.

– Nie ma mowy, – powiedział, – Żora jest zbyt gadatliwy. Cały czas tylko meczy.
Przez te meczenie nie usłyszymy oklasków. No i to miały być walki byków, a nie capów. Musimy załatwić coś byko- albo krowopodobnego – coś dużego i krętorogiego.

– Krowopodobnego? – odpowiadam. – Słuchaj, to może najzwyczajniej w świecie weźmiemy krowę? Bo oprócz Pieti nie mamy żadnego byka, a krów ci u nas dostatek.
Poza tym, nigdzie nie jest napisane, że to koniecznie musi być byk.

Jawa przemyślał sprawę i powiedział:

– No, może to i dobry pomysł.

– W takim wypadku, – stwierdzam, – lepszej kandydatki niż twoja Krasula nie ma.

– Ale dlaczego Krasula? Czemu nie twoja Mućka?

– Bo Mućka ma cielaki i złamany róg. Chcesz zrobić z nas pośmiewisko?
Toreadorzy z jednorogą krową! Śmiech na sali. Czegoś takiego jeszcze nie grali.

– No dobra, niech będzie Krasula. Jutro wyprowadzimy ją na pastwisko i zobaczymy co z tego będzie.

Następnego dnia rano spotkaliśmy się na ścieżce prowadzącej na pastwisko.
Prowadziłem Mućkę, a Jawa Krasulę. Krowy chodziły sobie wolno, beztrosko zamiatając ogonami i nie były świadome tego, że są uczestniczkami historycznego wydarzenia.

Jawa na głowie miał rozłożysty damski kapelusik, który został
nam w spadku po jednej z pań, która odpoczywała u nas dwa lata temu.

Ja pod pachą trzymałem dywanik. Nie był to jakiś zwykły dywanik.
Mam go odkąd pamiętam. Wisiał nad moim łóżkiem. Był czerwony z trzema wyszytymi śmiesznymi szczeniaczkami, które siedziały razem obok siebie, stykając się pyszczkami.

Dywanik i kapelusik – to był nasz cały ekwipunek toreadora.
Po drodze wycięliśmy jeszcze z leszczyny dwie przepiękne szpady. Byliśmy gotowi stoczyć bój.

TEKST   ORYGINAŁU:

Нестайко Всеволод

Тореадори з Васюківки

 

Якось влітку Ява сказав:

— Давай влаштуємо бій биків.

— Га? — не відразу второпав я.

— Ти пам’ятаєш, ми в клубі закордонне кіно дивилися „Тореадор”?

— Ага… То й що?

— Пам’ятаєш, на арені розлючений бик, а тут дядько у капелюсі, з гинджалом,
перед ним танцює.

— Так-так-так…

— А потім — рраз! Бик — беркиць! І оплески.

— Ага. Здорово… Але це ж убивати треба. Хто ж нам дозволить убивати поголів’я?

— Тю, дурний! Убивати! Що це тобі — м’ясозаготівля, чи що. Це ж видовище.
На стадіоні. Вроді футбола. Головне тут — красиво вимахувати червоною плахтою
і ловко вивертатися, щоб рогом не зачепило. Ти ж бачив. Тореадори — це найсміливіші герої і ловкачі. Головне тут — тренування і спритність. Розумієш? Уперше в історії Васюківки — бій биків. Тореадор Іван Рень і тореадор Павло Завгородній!
Гості з’їжджаються з усієї України. Трансляція по радіо і по телевізору.
Навіть у Жмеринці видно буде.

Я посміхнувся. Це було здорово. По радіо, по телевізору і взагалі…

Ми повмощувались зручніше і почали обговорювати подробиці.
Насамперед — бик. Кандидатура колгоспного бугая Петьки була відхилена одразу.
То таке страшнюче мурмило, що його навіть сам зоотехнік Іван Свиридович боїться. Очі — наче тракторні фари. Землю гребе ногами, як екскаватор. Ні, хай з бугаєм Петькою вороги наші б’ються.

Другою кандидатурою був цап Жора. Це я його кандидатуру висунув,
щоб помститися. Дуже мені противний був цап Жора, бо з’їв мою сорочку,
колися у калабані купався. Але Ява мене не підтримав.

— Ні, — сказав він, — Жора дуже балакучий. Весь час мекекече. Ми й оплесків
не почуємо. І йдеться про бій биків, а не цапів. Треба, щоб було щось бичаче,
коров’яче щось — велике і крутороге.

— Коров’яче? — кажу. — Слухай, то, може, узяти просто корову?
Бо, крім Петьки, справжніх биків у нас чортма, а корів скільки хочеш.
І взагалі ніде не сказано, що обов’язково має бути бик.

Ява задумався:

— Хтозна, може й так.

— Тоді, — кажу, — кращої кандидатури, ніж ваша Контрибуція, і не придумаєш.

— А чому Контрибуція? Чому не ваша Манька?

— Бо в нашої Маньки теля і один ріг зламаний. Ти хочеш, щоб з нас сміялися? Тореадори з однорогою коровою! Карикатура. Такого ще ніколи в світі не було.

—Ну, гаразд, спробуємо Контрибуцію. Завтра поженемо пасти і спробуємо.

Наступного ранку ми зустрілися на шляху, що вів до вигону.
Я гнав Маньку, Ява — Контрибуцію. Корови плентались, легковажно метляючи хвостами, і не підозрювали, який це історичний день.

У Яви на голові був крислатий дамський капелюшок, який лишився нам
у спадщину від однієї дачниці, що відпочивала в нас позаторік.

У мене під пахвою був килимок. То був знаменитий килимок.
Я його пам’ятаю стільки, скільки взагалі щось пам’ятаю. Він висів над моїм ліжком. Килимок був червоний, і на ньому вишито троє кумедних цуценят, що сиділи вкупочці, прихилившись одне до одного головами.

Килимок і капелюшок — то був наш тореадорський реманент.
По дорозі ми ще вирізали з ліщини дві прекрасні шпаги. Ми були в повній бойовій готовності.

Posted in Język, Kultura.