LWÓW
Magdalena Kotowska
W lipcu wraz z trójką znajomych wyjechałam do Lwowa. Celem mojej podróży była szkoła letnia organizowana przez MIOK. Samo miasto również bardzo mnie ciekawiło, przecież Lwów jest stolicą zachodniej Ukrainy, więc połączyłam przyjemne z pożytecznym.
Moja podróż rozpoczęła się 18 lipca i trwała dwa tygodnie. Gdy zajechałam na Dworzec Zachodni i zobaczyłam czekający na mnie autobus wpadłam w lekką panikę. Sprawiał wrażenie jakby nie był w stanie przejechać nawet kilku metrów. Na szczęście przesympatyczny kierowca uspokoił mnie ciepłym uśmiechem i słowami otuchy. Już w Warszawie miałam pierwszy kontakt z językiem ukraińskim- zapowiadało się świetnie. Podróż minęła zaskakująco szybko. Wraz z koleżanką poznałyśmy jeszcze dwójkę Polaków, którzy od lat jeżdżą na Ukrainę. By umilić czas podróży opowiedzieli nam wiele ciekawych historii i anegdot ze swoich wojaży.
Już pierwszy dzień, a tak właściwie bardzo wczesny poranek, był pełen przygód. Do Lwowa zajechałyśmy ok. 3 trzeciej nad ranem. Dworzec główny, ciemno, każdy z podróżnych wiedział doskonale gdzie i jak się przemieścić a my? Dwie przerażone Polki, same, w obcym mieście, co tu zrobić?! Na Dworcu było jeszcze kilku taksówkarzy liczących na zarobek. Wsiadłyśmy do rozklekotanej taksówki, gdyż mimo wcześniejszych planów, nie zdecydowałyśmy się na pieszą wędrówkę do akademika. Kierowca chyba sam nie do końca znał miasto, a z pewnością nie wiedział gdzie jedziemy. Ale pojechaliśmy, z zawrotną prędkością, nie patrząc na znaki, dziury, przechodniów, czy światła. Nagle zobaczyłyśmy napis- studenckie miasteczko i koniec drogi. Taksówkarz oświadczył, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłyśmy, wokół nas było parę budynków i ciemny las. Na szczęście udało się dotrzeć do celu. Po krótkiej drzemce rozpoczęła się nasza właściwa przygoda z Ukrainą. Nie ma sensu opisywać każdego dnia po kolei. Rano zajęcia, po południu wycieczki i czas wolny. Skupię się na samym mieście.
Lwów jest pięknym, uroczym miastem. Położony na wzgórzach, gwarny, pełen życia. Mimo trwającej na wschodzie Ukrainy wojny ludzie żyjący tam są szczęśliwi. Pierwszego dnia chciałam się po prostu zorientować jak wygląda miasto, komunikacja, gdzie można dobrze zjeść a gdzie warto przyjść na kawę. Komunikacja jest zaskakująco dobra – szeroki wybór Marszrutek i tramwajów pozwala dojechać praktycznie w każde miejsce. Co ciekawe, kierowcy tramwajów bywają tak uprzejmi, że jeśli zagubiony turysta potrzebuje wysiąść w konkretnym miejscu, w którym nie ma przystanku, potrafią zatrzymać tramwaj i po prostu ich wypuścić.
Przystanek „Ploszcza rynok” był pierwszym na jakim wysiadłam. Zaskoczyło mnie bardzo, że we Lwowie, mimo braku kontroli, każdy jadący komunikacją kupuje bilet i od razu go kasuje, a gdy w tramwaju jest tłum- ludzie po prostu podają sobie wzajemnie pieniądze aż dotrą one do kierowcy, który wyda bilet. Pierwszy spacer lwowskimi uliczkami przyprawił mnie o zawrót głowy. Na każdej- niesamowita wręcz ilość malutkich sklepików z pamiątkami, maleńkich i nieco większych restauracji, kawiarni, a w każdym miejscu- ogromny tłum. Po kilku godzinach spaceru wiedziałam już mniej więcej gdzie należy skręcić aby dostać się do upragnionego miejsca.
Miasto zostało założone ok. 1250 r. przez księcia Daniela Romanowicza. Położone jest na głównym europejskim dziale wodnym, co sprzyja obronności. Znajduje się również na skrzyżowaniu szlaków handlowych z zachodu na wschód i z północy na południe, co z kolei wpływało na jego rozwój. Lwów od samego początku był typowym miastem pogranicza, mozaiką kultur, narodowości i religii. Od chwili założenia dominowali tu Rusini i Niemcy, do których dołączyli Polacy, Ormianie, Żydzi, Tatarzy, co spowodowało zanik ruskiego charakteru miasta. Na przełomie XIII i XIV w. istniało tu osiem cerkwi, dwa kościoły katolickie oraz dwa ormiańskie. Trzy z nich: cerkiew św. Mikołaja, kościół św. Jana Chrzciciela (polski) i kościół Matki Boskiej Śnieżnej (niemiecki) – dotrwały do czasów współczesnych.
W 1340 r. po otruciu Jerzego II tron halicki został opuszczony. Pretensje wobec tego zgłaszają : Polska, Litwa, Węgry oraz Tatarzy. Zwycięsko wychodzi król Polski Kazimierz Wielki. Po trwających do 1349 r. walkach Lwów został przyłączany do Polski. Po zniszczeniu miasta przez Litwinów w 1353r. król odbudowuje Lwów i w 1356r. nadaje mu prawa miejskie. Losy Lwowa bywały różne. Władza się zmieniała – 1370 Królestwo Węgier, od 1387 r. rozwój pod przywództwem królowej Jadwigi, okres prosperity zakończył się wybuchem powstania kozackiego ( 1648 i 1655) . Dotarł tu również potop szwedzki. 1 kwietnia 1656 r. rezyduje tutaj król Jan Kazimierz . W latach 70tych miasto zyskało miano ,, Leopolis semper fidelis” –miasta zawsze wiernego Rzeczpospolitej. Jednak po podpisaniu traktatu, który usankcjonował I rozbiór Polski, 19 września 1773 r. armia cesarska wkroczyła do Lwowa, który stał się stolicą nowej prowincji nazwanej Galicją i Lodomerią. W ciągu stulecia pięciokrotnie zwiększył liczbę mieszkańców – pod koniec lat 80. XIX w. liczył ponad 100 tysięcy. Prawdziwym przełomem był rok 1867, kiedy nastał czas tzw. ,,autonomii galicyjskiej”. Lata do wybuchu I wojny światowej to znów czas wielkiego rozkwitu. Rozwija się życie kulturalne i polityczne. Miasto się rozbudowuje i unowocześnia. W czasie I wojny światowej narasta konflikt Polsko – Ukraiński . Ukraińcy chcą wykorzystać przegraną państw centralnych. 1 listopada władza we Lwowie i całej Galicji wschodniej została objęta przez Ukraińców. Stawiła temu opór polska młodzież, nazywana później Orlętami lwoskimi. Zaczęła się wojna polsko-ukraińska, która trwała do maja 1919 roku i skończyła się przyłączeniem do Polski całej Galicji wschodniej ze Lwowem.
Kolejnym zagrożeniem dla polskości Lwowa był czas wojny polski-bolszewickiej. Lwów licząc prawie 300 tysięcy mieszkańców staje się trzecim miastem Rzeczpospolitej – po Warszawie i Łodzi – ważnym ośrodkiem nauki, kultury i handlu. Jednak dalszy bieg historii przynosi kolejne zmiany. Po wybuchu II wojny światowej do końca 1941 r. trwała okupacja sowiecka Lwowa, w trakcie której mnożyły się represje wobec ludności polskiej. 30 czerwca 1941 r. Lwów został przejęty przez wojska niemieckie. W lipcu 1944 r. Polacy podjęli próbę odzyskania Lwowa . Jednak oddziały AK zostały szybko rozbrojone przez czerwonoarmistów. Zaczął trwający prawie 50 lat radziecki okres historii Lwowa. Od 24 sierpnia 1991r. Lwów wchodzi w skład niepodległego państwa ukraińskiego.
Po nakreśleniu historii miasta możemy zastanowić się nad odwiecznym pytaniem naszych rodaków :,,Czy Lwów jest nasz?” . Nie jest . Lwów to miejsce w którym widać, że historia i kultura Polski i Ukrainy nierozerwalnie łączą się ze sobą, ale to nie nasza własność. W odpowiedzi na to pytanie można zadać inne dość kontrowersyjne i może nieadekwatne: czy Warszawa jest rosyjska? Zniszczona po wojnie w 80% miała utracić miano stolicy na rzecz Łodzi. A jednak tak się nie stało. Przecież bez Związku Radzieckiego miasto mogło nie podnieść się z gruzów. Podobne rozważania tyczą się niejednego miejsca na ziemi. Nie mamy wpływu na historię, jesteśmy tylko jej częścią . Nie warto z tego powodu tworzyć wrogości. Nawet zapierając się z całych sił musimy pogodzić się z tym faktem.
Tym bardziej ze względu na historię warto odwiedzić Lwów . Miasto jest piękne . Ze specyficzną gwarną atmosferą . Samo zwiedzanie miasta najlepiej rozpocząć od jego serca- rynku . Jego wymiary wynoszą 142 x129 m, otaczają go piękne kamienice i jest to prawdopodobnie jedyny rynek Europy, po którym jeździ tramwaj. W centralnym punkcie znajduje się ratusz, pochodzący z 1835 r. Z wierzą widokową o wysokości 65m. Po pokonaniu 350 schodów mamy możliwość podziwiania panoramy Lwowa.
Najstarsza i najciekawsza strona Rynku to wschodnia ściana. Przy nr 2 stoi XVIII wieczna kamienica Bandinellich. Obok, pod nr. 4, najbardziej charakterystyczna – Czarna kamienica . Została odbudowana w XIX wieku. Kolor kamienicy pochodzi z ciemniejącego piaskowca, z którego została wykonana. Na wschodniej ścianie wszystkie kamienice, oprócz Królewskiej, mają tylko trzy okna . Wiąże się to z zakazem wznoszenia szerszych budynków .
Ulica Rynek 10 to pałac Lubomirskich w którego wnętrzu znajduje się – sklep oraz kawiarnia. W piwnicach umieszczono Kopalnię Kawy. Miejsce z niezwykłym klimatem. Delikatnie oświetlone, wypełnione cudownym zapachem świeżo zmielonej kawy . Z niezwykłym ogródkiem w środku kamienic. Lwów to kawa . Miasto wypełniają kawiarnie i sklepy z kawą . Jest ona jego nieodłączną częścią. Kawa towarzyszy mieszkańcom Lwowa od lat. Tworzyła kulturę i więzi między mieszkańcami. W moim odczuciu nadal się to dzieje . Przepełnione kawiarnie , ludzie sączący czarny trunek z uśmiechem na ustach.
Lwów pełen jest świetnych miejsc, w których możemy niezwykle spędzić czas, dobrze zjeść i wypić. Niezapomniana restauracja – Kryjówka . Bardzo specyficzne miejsce . Schowane w głębi kamienic , na przeciwko ratusza. Nie przekroczymy jego progów bez podania tajemnego hasła . Wnętrze przypomina okopy. Korytarzami, między gośćmi, podążają muzycy wyśpiewujący ukraińskie pieśni. Jest to idealna przestrzeń by na własnej skórze poczuć ukraińskość.
Takich miejsc jest wiele, każde w swoim klimacie, każde odkrywa przed nami kolejne oblicza miasta.
W siatce miejskiej nie mogło zabraknąć naszego wieszcza- Adama Mickiewicza . Na samym środku placu jego imienia znajduje się monumentalny pomnik. Wykonany został przez Antoniego Popiela w 1904 r. Dzieło zatytułowano ,, Natchnienie”- nad postacią pisarza unosi się skrzydlaty Geniusz.
Opuszczając plac Mickiewicza, wędrujemy Prospektem Swobody. Jest to ulubione miejsce spacerów mieszkańców i turystów. Podczas spokojnych, świątecznych dni na ławeczkach działa ,, kasyno pod chmurką”, latem funkcjonują tu kawiarniane ogródki. Na końcu Prospektu Swobody usytułowany jest gmach Teatru Wielkiego, czyli Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelinickiej, budowany w latach 1895-1900, według projektu Zygmunta Gorgolewskiego. Jest to najbardziej znany budynek Lwowa- umieszczony na banknocie 20 hrywien. Po drodze do Opery mijamy inne ciekawe obiekty min. Pomnik Tarasa Szewczenki
z 1995 r.
Z Placu Kropywnyckiego widzimy wieże dawnego kościoła świętej Elżbiety ( dzisiaj cerkwi św. Elżbiety i Olgi). Neogotycka budowla zwana była lwowską Notre Dame. Kościół zaprojektował Teodor Talowski jako trójnawową bazylikę z transeptem. Budowano go w latach 1903-1911.
Od kościoła św. Elżbiety warto udać się na plac św. Jura. Stoi przy nim klejnot europejskiego rokoka- greko-katolicki katedralny sobór św. Jura. Usytułowany na wzgórzu, góruje nad otaczającymi ją zabudowami, świetnie wpisując się w krajobraz. Obecny wygląd to efekt przebudowy z lat 1744-1761 wykonany według planów Bernarda Meretyna.. Attykę wieńczy postać św. Jerzego na koniu walczącego ze smokiem (rzeźby są dziełem Jana Jerzego Pinsla)
Ciekawych zabytków Lwowa nie sposób wyliczyć. Każda uliczka skrywa kolejne niespodzianki architektoniczne . To po prostu trzeba zobaczyć .
Lwów jest w pełni zachodnim miastem. Rozwiniętym, oferującym turystom pełen wachlarz atrakcji. Z wysokim komfortem i cudownym klimatem. Podczas wyjazdu zapytałam kilku osób z centralnej Ukrainy, co uważają o mieście. Odpowiedź na moje pytanie była prosta i powtarzająca się – We Lwowie czuję się jak za granicą. Moim zdaniem jest to idealne miejsce do rozpoczęcia swojej przygody z Ukrainą. Nawet osoba, która nie zna języka ukraińskiego bardzo szybko odnajdzie się w tym mieście .W wielu miejscach bez problemu można dogadać się po polsku albo po angielsku.
Moja przygoda ze Lwowem trwała dwa tygodnie. Był to cudowny czas. Znalezienie się ostatniego dnia z bagażami na Dworcu Głównym nie było już tak wesołe i pełne emocji jak podczas przyjazdu. Z sentymentem i żalem spoglądałam na miasto. Na pewno jeszcze kiedyś znów tu przyjadę .